trzaska
JAK BYĆ DOBRĄ BYŁĄ - PORADNIK PERFEKCYJNEJ PORZUCONEJ
P O R A D N I K
środa, 12 listopada 2014
Przeprowadzka :)
Kochani!
Wszystkich moich Czytelników zapraszam do mojego świata, który udało się nam wspólnie stworzyć. Nie zabraknie nowych felietonów i jakże wyczekiwanych perfekcyjnych porad :)
W naszym nowym serwisie znajdziecie dział poswiecony nie tylko celebrowaniu porzucenia, bycia cadilaczkiem, ale i jak stac się szczęsliwą narzeczoną czy też spełniona żoną, nie gubiąca się w łazience pomiedzy skarpetkami i t-shirt'ami męża, a do tego mam nadzieję, że zarażę Was miłością do pieczenia chleba :)
Zapraszam! Serwis będzie się rozwijał, więc bądźcie z nami na bieżąco!
TRZASKA
piątek, 13 czerwca 2014
WTF "ta" chemia???
Chemia jest tutaj:
i tutaj
i tu też jest:
a najwięcej chemii znajdziesz w...
Ps. Nie miej mi za złe, gdy czasami będę chciała... Tobą :)
Owocnych poszukiwań!
wtorek, 27 maja 2014
Perfekcyjna randka cz.1
Stało się! Wybrał twój
numer, zadzwonił, zapytał Czy może byś
zechciała, tak oficjalnie, ale grzecznie, ujmująco, jednak stanowczo i ten
jego głos…, czy on musi nawet przez telefon cię nim uwodzić, katować by w końcu
zaprosić cię na wspólny wieczór, tylko we dwoje, bez przyjaciółki, kolegi,
telewizora? Nie mógłby tak zwyczajnie zadzwonić i spytać:
- Słuchaj, mam wolny wieczór, może byśmy poszli do kina? – niby tak
od niechcenia.
Ale nieee, On woli cię otumanić
byś zmysły postradała, byś tylko o nim całe popołudnie myślała bawiąc się
loczkiem sprytnie owijając kosmyk włosów na wskazujący paluszek, z taką
niewinną minką, zagryzając wargi i przy okazji byś mogła się nabawić zegarowej
nerwicy:
- Słuchaj – na chwilę pojawia się cisza w słuchawce, twój rozmówca
chce się upewnić, że go słuchasz i wszelkie twe myśli oscylują wokół jego skromnej
osoby – mam wolny wieczór – znów pauza,
znamionująca, iż zbliżamy się do punktu kulminacyjnego, w duchu pojawia się
lekka niepewność, słyszysz muzyczkę, skrzypce cichuteńko i głośniej i głośniej,
perkusja, uderzenie i uderzenia! a nie, to serducho ci tak wali - może
byśmy… - nie zdąży dokończyć, bo:
- Tak! – palniesz
mimochodem.
Nie potrafiłaś się powstrzymać?
O dżizas… On już ma tą pewność, której tobie brak.
- Tak? Świetnie, kino? O dwudziestej?
- Yyy tak, tak – a teraz
co? słów nie znamy?
Chwile
później, no może kilka chwil później.
Jesteś
oszołomiona. Zadzwonił, porozmawiał, pamiętał o tobie, tyle wysiłku, więc mu zależy
najpewniej! Euforia! A może…, nie to głupie…, a może on się w tobie zakochał?!
Spokojnie, spokojnie, to tylko taka teza, luźno rzucone zapytanie narratora.
- Boże, on się zakochał!
Bo z kim się chodzi na randki? Z u k o c h a n ą, a nie koleżanką czy
znajomą z osiedla! On jest we mnie zakochany! – błyskawicznie go rozszyfrowałaś
– Ale tak szybko? Przecież nawet za dobrze się nie znamy? Ale w sumie nie ma co
się mu dziwić, takiej jak ja nie znajdzie w całym kraju, a nawet i na całym
świecie! Nie miał innej opcji, jak zakochać się we mnie, to jest oczywiste,
trudno, będę jakoś się z tym musiała pogodzić – jakaś ty wyrozumiała i
dobroduszna, doprawdy. Inni powinni brać z ciebie przykład!
Rozpoczyna się maraton. Biegasz jak najęta po mieszkaniu,
podskakujesz, tańczysz, krzyczysz, cieszysz się, tak by znów podskakiwać i
mruczeć pod nosem. Jesteś rozemocjonowana tak bardzo, że nie jesteś w stanie zadzwonić
do przyjaciółki, bo z przejęcia kluska w gardle, dłonie drżą uniemożliwiając trzymanie
komórki w dłoni bez obawy jej upuszczenia, a może to jakiś paraliż, cholera
wie? Nie ma czasu na hipochondrię! Masz randkę! Batalię o miłość pora zacząć!
Nad swym wątłym ciałem będziesz mogła pobiadolić w towarzystwie najlepiej Jego.
Kiedyś. Nie dziś. A wówczas on ci poda mleczko, przyniesie kocyk, włączy
ulubiona płytę, sięgnie z szuflady wełniane skarpeciochy…, ale to kiedyś! Nie
marz. Działaj!
Randka,
ale od czego zacząć? Autoprezentacja. W dzisiejszych czasach wszystko trzeba
umieć sprzedać, siebie również.
Na
początek trzeba będzie ładnie się przedstawić, wiadomo, że najważniejsze jest
pierwsze wrażenie, wymiana spojrzeń, gestów, uśmiechu. Tak podaje literatura fachowa.
Należy się więc przygotować!
Przed lustereczko marsz
i ćwicz wymowę, przez moment poczujesz się jak u logopedy:
- Ania, A-a-a-nia –
nieco niżej szeroko otwierając usta – a może tak: Ania! – nieco energiczniej -
albo nie, pomyśli, że jestem narwana, dziecinna i z ADHD, Anka – tym razem
bardziej twardo mówisz i jesteś pewna siebie, stoisz wyprostowana, pierś do
przodu i z książką na głowie powtarzasz głośno – Anka! Anka! - dając mu do
zrozumienia, że masz charakter, nie jesteś jakąś tam biedną gąską co nie ma
zdania w kwestiach politycznych, ekologicznych czy też nie zna się na
prawidłowym odżywianiu kota – Anka, tak! - tłumaczysz sobie i gestykulując solidnie
ćwiczysz modulowanie głosu - Bo Anna to tak zbyt oficjalnie, jak na pogrzebie, to jest Anna, córka Zenka, od strony dziadka
Mariana, ach tak…
Czujesz
się jak akwizytor, który usilnie stara się komuś coś wcisnąć i wmówić, że „to”
akurat jest TO, na co ten człowiek czekał całe życie i już chwili dłużej czekać
nie powinien, bo jeszcze ktoś mu sprzątnie TO coś sprzed nosa i do końca życia
będzie żałował, że był gapa, kuciapa i paputek, a na wszystko masz zaledwie
kilka sekund. A jako, że nadal nie udało ci się TEGO czegoś umiejętnie
sprzedać, tak by nikt nie zechciał towaru oddać ani też złożyć reklamacji,
wyniki twojej sprzedaży, nie są obiecujące, jednakże z każdym kolejnym
mężczyzną nabierasz doświadczenia, budujesz bazę danych i jesteś bliżej momentu
zawarcia transakcji. Takie są fakty. W końcu odniesiesz sukces marketingowy i
nie ma co się załamywać, tłumaczyć ich kryzysem osobowości, zajętością i stanem
posiadania równym dwa plus jeden, czyli ona, on i chociażby pies. Pojawi się potencjalny
nabywca, który posiądzie z dobrodziejstwem inwentarza TO coś wyjątkowego i
unikalnego. Tymczasem należy sprawnie działać, zanim jego mózg błyskawicznie
dokona analizy zysków i strat, mianowicie:
- zgrabna? tak / nie
- ładna? tak / nie
- wydaje się sympatyczna?
tak / nie
- ma poczucie humoru? tak
/ nie
- kaprysi, fochy? tak /
nie
- słucha? tak / nie
- ma własne zdanie? tak
/ nie
- marudzi? tak / nie
- stosunek do piłki nożnej
/ boksu ? pozytywny / nie będzie przeszkadzać / następna
A Ty niczym Kubica,
musisz być szybsza niż impuls nerwowy i zanim On dojdzie do wniosku, że więcej straci
(mecze, piwo, koledzy, drinki, wyjścia do pubu, lekkie prowadzenie), musisz przekonać
go, że to inwestycja życia bez, której dalsza samotna egzystencja będzie niemożliwa.
Giełda zamknięta, dzwonek już nie zadzwoni i kuniec. Słowem same korzyści! (dla
ciebie, dla niego to jak jedynka w totku, a też nie zawsze się uda ją trafić! nie
takie hop-siup, niech sobie nie myśli!)
Powiedzmy, że imię swoje już poznałaś, policzyłaś głoski,
nagimnastykowałaś się i usprawniłaś większość mięśni wchodzących w skład
aparatu mowy. Powitasz go aksamitnym, seksownym czeeeść, a do tego przygotowałaś prawdziwą bombę! Czeeeść, Ania – miękko i łagodnie plus
zniewalający uśmiech i jest powalony! Leży, kwiczy i czeka na ciebie obok!
Niach, niach! I już tryumfujesz w przedpokoju przed lustrem, gdy nagle
dostrzegasz to badziewie, to ohydne coś, to świństwo… „to” może stanąć na
drodze do twojego szczęścia! Noł! Niet! Najn! Zajad!
- To swoisty brak
witamin z grupy be tak chamsko się manifestuje - co jak co, ale na witaminach się
znasz, przecież miałaś te mikro i makrobiologie – no widzisz, tak się tym
zdenerwowałaś, że zajad ci się zrobił – orzekniesz – uzupełnisz braki i zniknie
dziad szybciej niż się pojawił, na obiad ryba! Ale chwila, co z rybim
zapaszkiem z ust? Zaraz, zaraz, widziałam w czasopiśmie artykuł o tym co jeść,
żeby ładnie pachnieć, tylko gdzie jest ta cholerna gazeta? - i rzucasz się w
wir przekopywania stosu czasopism, przecież nie możesz pozwolić sobie na
jakiekolwiek zaniedbania, zwłaszcza w strefie zapachu.
Jest! I tak:
Ble, ble, ble ooo, po
zjedzeniu pewnych potraw twoje ciało wydziela nieprzyjemną woń i NIE POMOŻE TU
MYCIE ZĘBÓW ANI ANTYPERSPIRANTY – głośno sylabizujesz w panice – co to za podstępne
potrawy? Nie, jedzenie też przeciwko mnie dziś?
Jeśli już zjadłaś czosnek, cebulę, rzodkiewkę, chińszczyznę nie pomoże
nawet kilogram natki!
Nie?!
A dalej było jeszcze
gorzej:
Skóra
będzie nieprzyjemnie pachnieć przez najbliższe kilka dni (2-3). I nie tylko
skóra!
Co? Kropelki potu
pojawiły się na twoim czole!
Cuchnąć
będą również mocz, ślina, wydzielina z pochwy!
Matko, zero buzi buzi,
kiss kiss, nic?
Zapamiętaj,
że gumy mentolowe, natka pietruszki czy odświeżacze w spayu pomagają zwalczyć nieprzyjemny
oddech, ale nie zapach wydzielany przez twoją skórę!
To co mam do licha nic
nie jeść przed randką? Tak chyba będzie najprościej.
Kwestie
żywieniowe masz z głowy. Pamiętaj jedynie by na randce jeść jak ptaszek, a nie
ptaszydło. Słowik, nie struś czy wielki ptak z ulicy Sezamkowej. Słowik,
maleńki, tyci tyci i to co zjesz też musi być tyci tyci. Poza tym nie idziesz
się tam objadać, tylko by go lepiej poznać, pośmiać się, miło spędzić czas. No
dobrze, też nie po to tam idziesz. Idziesz po męża, ale On im później zda sobie
z tego sprawę, tym lepiej, mniejsze będzie miał szanse na ucieczkę! Póki co,
kolejny punkt batalii.
Przyszła
pora na sukienkę. Tutaj należy podeprzeć się również literaturą i dress codem.
Pomogą chętnie Trinny & Sussanah. To w jaki sposób się nosisz, wysyła
sygnał do otoczenia. Matka natura tak sprytnie zaplanowała. Czerwony – uważaj,
przykład boże krówki. Wszelkie szaraki, myszki o mysim kolorze – nic interesującego
i tego jest na pęczki, małe zapotrzebowanie. Kotek zapoluje, pobawi się i zje
lub rzuci, a ty pragniesz być podziwiana niczym dumny, dostojny paw. I taki
sygnał należy mu wysłać, jam nie szarak, jam królowa! Masz kilka sukienek.
Niebieska, czarna, czerwona, zielona, żółta i pomarańczowa.
Pomarańcz
= barwa radości, witalności i sukcesu, masz wszystko czego potrzebujesz
– o nie, nie masz ukochanego, więc pomarańczowa odpada, nie może jego
podświadomość mu podpowiedzieć, że go nie potrzebuję, nawet soku pomarańczowego
nie zamówię, strzeżonego Pan Bóg strzeże!
Żółty
= barwa osób komunikatywnych – to odpowiada, czyli
nie szukam zwady, a dążę do porozumienia, podświadomość jego ma to wychwycić – szybko podejmujących decyzję oraz mających każdego
dnia nowe pomysły – nie, nie mogę wyjść na osobę niestabilną, rozchwianą
emocjonalnie, popaprańca o stu pomysłach na minutę, kanarkowy żółty zostaje na
wieszaku, kolejna.
Niebieski
= charakteryzuje umysł otwarty, kreatywny, koi nerwy, sprzyja skupieniu i
koncentracji, wzbudza zaufanie, ale i definiuje oziębłość, dystans, rezerwę
– w sumie, niech nie myśli sobie, że jestem łatwa!
Zieleń
= kolor równowagi, noszą go osoby godne zaufania, w których życiu panuje ład i
harmonia lub też są znerwicowane i w zieleni szukają wyciszenia
– nie może brać mnie za wariatkę i furiatkę, definitywnie nie zielony!
Czerwień
= osoby przedsiębiorcze, żywiołowe, spontaniczne, aktywnie działające, chcące narzucić
swoja wole innym – o nie, to go spłoszy!
Czerń
– wyciszenie, próba oderwania się od zgiełku świata, tęsknota za miłością
– nie, jeszcze weźmie mnie za desperatkę.
Droga eliminacji wybór
padł na niebieską sukienkę.
Pamiętaj!
Jak
mężczyzna na randce sprawi Ci komplement – PODZIĘKUJ!
On: Ładna sukienka.
Ty: Dziękuję, też
bardzo mi się podobała – i nie brnij dalej:
- Jak zobaczyłam ją na
wystawie od razu pomyślałam, że musi być moja, a jak ją przymierzyłam ona
krzyczała do mnie: weź mnie, weź mnie!
Źle! Pomyśli, że jesteś
obłąkana i ciuchy do ciebie przemawiają, a skoro ciuchy mogą to i może
wersalka, pralka, poduszka, samochód, batonik – zjedz mnie, zjedz mnie i już On
widzi cię jak jesz piąty baton, a to dopiero drugi sklep spożywczy, który
mijasz w drodze do pracy… Tak, zobaczył cię w roli modelki plus size, tyle, że
u jego boku kariery nie zrobisz.
Kiecka wybrana, a co jeśli podaruje mi jakiegoś badyla?
Oni tak maja, że czasami lubią wręczyć roślinę pannie. I w tej kwestii kobiece
czasopismo odkrywa przed tobą różane tajniki i mowę kwiatów. Artykuł o tytule Co mówi róża?, czasopismo Samo zdrowie.
Cóż i ta wiedza może okazać się przydatna.
Biała róża – wzdycham do ciebie, marzę i śnie,
w USA mężczyzna podarowując białą różę pyta kobietę, kiedy wreszcie pójdziemy
do łóżka? Czerwona róża – kocham, kocham, kocham, często mężczyzna daje też
kobiecie wraz z różami czerwoną bieliznę, by zachęcić ją do upojnej nocy. Żółta
mówi mam cię na oku, jestem zazdrosny. Herbaciane podarowują mężczyźni
nieśmiali. Dzika róża to desperat, który walczyć będzie dopóki starczy mu sił,
a różowa pyta czy za niego wyjdziesz, w Australii mężczyźni w jej płatkach ukrywają
pierścionki zaręczynowe.
Wniosek: jedyna słuszna
róża - to różowa róża!
cdn
cdn
poniedziałek, 19 maja 2014
ALE O CO CI CHODZI? / DOMYŚL SIĘ!
- Ale o co ci chodzi?
- Domyśl się!
Znajomy dialog?
I domyślił się? Nie?
Szkoda, twoja przyjaciółka założę się, że w 30sekund by pojęła o co ci chodzi,
ale nie on… ciężko myślący pan, spracowany, przed którym wizja meczu i piwa, a
potem znów spanie i praca. On ma ciężkie życie! Teraz ty się nie domyśliłaś,
jemu jest ciężko i jeszcze ty mu głowę zawracasz jakimiś głupotami, tak,
głupotami, bo ileż razy można się pytać o to samo?
- Kotku, dobrze wyglądam?
- Tak.
- Na pewno?
- Tak.
- Ale mówisz tak, bo tak myślisz, czy żeby zrobić mi
przyjemność i żebym dała ci spokój?
- Tak.
- Ale jakie tak? Ty w ogóle mnie nie słuchasz!
- Tak.
I furrrioooozo.
- Dlaczego ty ze mną nie rozmawiasz?
- Przecież rozmawiam.
- Tak, półsłówkami, nic cię już nie obchodzę!
- Obchodzisz.
- Nawet nie patrzysz jak do ciebie mówię!
- Patrzę, ładnie wyglądasz.
- To czemu sam mi tego nie mówisz tylko muszę pytać?
- Bo jak ci powiem, że ładnie to pomyślisz, ze mam
kochankę, jak nic nie mówię, to myślisz, że nie widzę, że się stroisz.
- No to ładnie wyglądam?
- Tak, tak samo ładnie jak dwie minuty temu, minutę i
teraz tez ładnie wyglądasz. A i teraz też. Nic się nie zmieniło.
- No, a kochasz mnie?
Katowania godzina druga.
- A lubisz jak ja ci tak o wszystkim opowiadam, o tych
moich książkach, płytach, filmach?
- Tak.
- A nie denerwują cię te moje głupotki, że śpiewać nie
umiem i śpiewam, że czasami sobie podskakuje i zamiast poduszki mam kocyk pod
głową, a warzywa na rosół musza być pokrojone tak a nie inaczej?
- Jak?
- Marchewka w słupki, pietruszka w talarki, seler w
kostkę, a por tak pociachany, nie zauważyłeś?
- Zauważyłem, ale lubię jak tak śmiesznie opowiadasz.
I nagle słyszysz, że ŚMIESZNIE opowiadasz i w zasadzie dalej już go nie masz ochoty słuchać i masz seeer
(niczym szczur z brygady RR jesteś owładnięta jedna myślą: zabić i unicestwić
go! kill him! kill!)! On coś mamrocze, widzisz, że porusza wargami, ale co mówi
i do kogo? W zasadzie po co mówi? I patrzysz na niego z politowaniem, wzrokiem
szukasz kubła w wodą, którą najchętniej obserwowałabyś jak spływa po jego
głowie, torsie i jak on ma mokrą główkę, a nie lubi tego, bo się zaziębi
bidulek jeszcze i będzie kichał swojej mamusi, oj, oj. Ukojenie przynosi też
myśl, że bierzesz jakiś kijek, kijaszek, drąg, dorodny badyl i tak lejesz go po
plecach, pod kolanami, a kiedy już przypomina bakłażana dochodzisz do wniosku:
upsik, a takie tam kochanie śmiesznostki moje! No niepotrzebnie się tak
krzywisz, przecież wiesz, że twoja Misia już tak ma, no, nie maż się dziubasku,
ty mój misiu pysiu.
Bidulek nawet nie zdaje
sobie sprawy, że uruchomił lawinę. Ot, taki tam sobie efekt motylka.
Zatrzepotał śmiesznością i zagrożenie lawinowe 4go stopnia. Nie wie, że ty
teraz patrząc na niego liczysz mu żeberka, oceniasz łamliwość kości, widzisz
halloween’owy make up, a twój uśmiech to nie uśmiech ino uśmieszek. On nie wie,
że śmieszność wcale śmieszna nie jest i zostanie pociągnięty do
odpowiedzialności i jemu nic a nic śmiesznie nie będzie.
Mężczyzna nie wie, że
jeśli powie kobiecie, iż opowiada o czymś śmiesznie i zabawnie, jej synapsy
zaczynają się grzać i cały ten proces wygląda następująco:
Śmieszność = śmieszna,
JA jestem śmieszna, zabawna, ma mnie za jakąś blondynkę, zabawną, ale nadal
blondynkę = w jego odczuciu głupie to to jest, czyli JA jestem głuptaskiem,
jego malutkim głuptaskiem, czyli jestem głupia, idiotka, zołza, wariatka, nooo,
ale on za to jest mądry, pozjadał wszystkie rozumy, nawet nie wie po której
stronie widelec położyć na stole, elegant jebaniutki, naukowiec się znalazł,
doktorant od siedmiu bolesci… LAWINA
Uruchamiasz lawinę drogi
mociumpanie, być może nawet bezwiednie, ale jednak lawinę, a kula śniegowa
pędzi, pędzi i nie daj Boże, żeby trafiła w owego pana, bo nawet świece,
chińczyk, bąbelki w kieliszku i skrzypek na dachu (pomyśl, skąd on u licha
wytrzasnąłby skrzypka?), tego przewodzenia i powstałego zwarcia w synapsach nie
naprawi, a efekt domina okaże się nieunikniony i oberwie ci się kawalerze za
inne słodkości, które kobieta składuje, ba! ona je kolekcjonuje jak jakiś
bohater z TLC czy Polsat cafe, w tych swoich mózgowych zwojach i niczym szalony
sierżant na dyżurze wyskoczy ci zza rogu i pokaże czerwoną kartkę. Nie
wierzysz?
- A jak w dziewięćdziesiątym siódmym pytałam czy
lepiej mi w czarnym kolorze czy w niebieskim powiedziałeś, że w czarnym, a
potem w dwa tysiące pierwszym oświadczyłeś, że wszystko byle nie czarny?
- Bo już się nie odchudzałaś i nie uważałaś, że czarny
cię wyszczupli…
- Ty zawsze masz odpowiedź na moje pytanie! W
wymówkach to jesteś mistrzem!
Tak, to mistrz wymówek.
Tak, nie czepiasz się, nie, absolutnie stoję po twojej stronie!
I co dalej?
Ano wszystko uzależnione
jest od rodzaju damy:
Dama histeryczka – Aaaa, już ja mu pokażę, co on sobie myśli,
przecież ja to i tamto i jeszcze nie wie on o tym, że ja…., głupiec jeden! Jak
on mógł, no jak?!I pewnie jeszcze się mnie wstydzi i odejdzie, tak, na pewno
mnie zostawi, bo kto by chciał być z śmiesznością parze?
Dama nostalgiczna – Eee, wszyscy oni są tacy sami, szkoda czasu,
bo i tak ma mnie za cretino tak samo jak tamten i ten z klatki obok spod trójki,
ten co miał wąsy i tamten od audi
Dama płynna – Leje na to, mam to w nosie.
Dama – Ot, męzczyzna.
Na którą damę trafił
twój partner?
Panie miewające często migryny zachecam do przeczytania artykułu Migrena kontra dieta
http://trzaskagotuje.blogspot.com/2014/05/ring-migrena-kontra-dieta.html
Panie miewające często migryny zachecam do przeczytania artykułu Migrena kontra dieta
http://trzaskagotuje.blogspot.com/2014/05/ring-migrena-kontra-dieta.html
czwartek, 8 maja 2014
sympatyczne "i" portale
Stało się. Skoro jesteś już cadillaczkiem, a nie wraczkiem,
pora wyruszyć w drogę!
Komis
Na początek najlepiej w
trasę wyrusz jako e-podróżnik. Bezpiecznie, żaden wypadek ani fotoradar ci nie
grozi, a na trasy szybkiego ruchu i drogi ekspresowe przyjdzie pora. Wszystko w
swoim czasie. Jazdy „symulacyjne” też wiele uczą. Chociażby czujność i zasada
ograniczonego zaufania w sieci też okazuje się przydatna. Komisów jest bezliku.
Dla wymagających, dla tych z aspiracjami, dla tych co są sobie przeznaczeni,
jak i dla tych, dla których katolickie wartości są najważniejsze. Odrobina
chęci i dużo więcej czasu, bo właściciele portali chyba wychodzą z założenia,
że człowiek samotny to człowiek mający mnóstwo wolnego czasu (zresztą logiczne:
masz partnera? tak? zatem czas z nim spędzasz, nie masz? to ten czas masz dla
siebie, a więc masz go w nadmiarze i możesz sobie popisać, porozwiązywać testy,
wszystko dla twojej i jego satysfakcji i by maszyna łatwiej mogła was sobie
skojarzyć, proste! nawet tak się reklamują przed wiadomościami często, że
jeszcze dobór partnera nigdy nie był taki prosty, a widzisz, masz nareszcie
szczęście!)
Dowód
rejestracyjny
Procedura nawet w
sympatycznym e-komisie jest nieubłagalna i trzeba wypełnić miliony rubryczek,
wiele literek i cyferek, zdań, pytań i odpowiedzi. Jednak perspektywa nowej podróży
kusi, oj kusi, więc jesteś dzielna i stukasz w klawiaturę!
O co to oni pytają?
Motto. Hmm, jakie ja mam motto? Mam w ogóle motto? I nagle zachodzisz w głowę
jakim cudem mogłaś przeżyć ponad ćwierć wieku nie mając motta? I jakim cudem
nie dostałaś za to żadnego mandatu ani upomnienia? Widocznie policja była na
pączkach lub montowała kolejny fotoradar. Nic, jakoś wybrniesz z tego. Zobacz
co mają inni i może ściągniesz? (Spryciula, niach, niach!) Tak więc
podpatrujesz i własnym oczom nie wierzysz, ileż to my w kraju mamy optymistów
(jednak telewizja kłamie w tych wszystkich sondażach, że narzekamy na brak
pracy, brak pieniędzy i wszelkie braki hulające w duszy, głowie i ciele, bo
gdyby tak było naprawdę, nie natknęłabyś się na tych wszystkich, co dzień bez uśmiechu
jest dla nich dniem straconym i tych co twierdzą, że nie należy się poddawać
tylko trzeba zawsze iść do przodu i tych, co mówią wprost: coco jumbo i do przodu, generalnie mają parcie na przód, nic ich
nie złamie, a życie raduje, tylko gdzie oni są poza światem wirtualnym? W sejmie,
kandydują do EP lub przedawkowali amerykańskie kino i na tej optymistycznej
fali biegają w białych kombinezonach po oddziale? Albo co gorsza – są zajęci.
Zajęci żoną, kochanką, domem i pracą, ale zawsze są jakieś wyjątki, musi być ktoś
wolny, może się jakimś cudem uchował. Miej wiarę.) Nie ma lekko. Ściągnąć się nie
da. Wymyślisz sama. Co mamy dalej? Tym razem prościej, wystarczy wybrać z listy
czyś panna, rozwiedziona, w separacji, wdowa, czy masz jakiś stosunek do
dzieci, wpisz liczby odpowiadające za wiek i wzrost, określ sylwetkę i prawie
gotowe. Pozostanie zmierzyć się z opisem siebie samej i możesz startować w
licytacji! Trudno, jak mus to mus, uzupełniasz.
Motto: Co jest lepsze od majonezu? Jeszcze więcej
majonezu!
Zawód: porzucona
Hobby: bycie perfekcyjną byłą, zgłębiam tajniki
stalkingu oraz zapisałam się na kurs szybkiego pisania sms-ów
Zainteresowania: historia i etiologia błyszczyka do ust w
kolorze różowym w ujęciu Europy na przełomie lat 1999-2009 nie uwzględniając
miesięcy zimowych
Wymarzony partner: Brad Pitt, ale bez Angeliny. Chetnie nawiążę współpracę, Ty zajmiesz
się Angie, ja nim, a dzieci wyślemy do kina
Dealer
samochodowy
Pojawił się zainteresowany cadillaczkiem dealer. A
po nim kolejni.
Dealer1: Czemu masz tylko jedno zdjęcie?
Cadillaczek: Oj, gapa ze mnie, ale jestem tu nowym
cadillaczkiem i nie znałam jeszcze sympatycznego savoir vivru ani nie
doczytałam w regulaminie, że trzeba wrzucić kilka zdjęć, wybacz.
I tasak. Dealer1 nie odpisał.
Dealer2: Czemu nie napisałaś ile masz wzrostu?
Cadillaczek: BO nie jestem koniem na wystawie ani
nie biorę udziału w konkursie o najładniejszą pęcinę.
Drugi tasak. (Jeszcze trochę i będziesz mogła
otworzyć stoisko w makro lub sklep survivalowy.)
Dealer3: Mam córkę 7letnią, przeszkadza Ci?
Cadillaczek: Nie, dzieci to skarb przecież.
Dealer3: Ok, nie każdej to pasuje, ale z matką
dziecka nie siedzę. Nie wyszło nam.
Cadillaczek: Przykro mi.
Dealer3: Lecę teraz do dziewczyny, ale będę
wieczorem to dokończymy, cześć!
He? Chyba trzeci tasak.
Dealer4: poprosił byś napisała mu coś o sobie, co
lubisz, czego nie, co cię smuci, a co cieszy i bawi i byłaby to ciekawa
wiadomość, gdyby nie jej rozwinięcie, bowiem ów dealer4 opowiadając o sobie,
wspominając, że drażni go ludzka głupota, lubi książki (domniemasz, że oglądać
na półce w empiku, gdyż nie sprecyzował w jakich okolicznościach je lubi i nie
użył czasownika czytać), bawią go kabarety polskie i lubi… sex. Cóż, popłynął
dalej na romantyka. Lubi, gdy partnerka jest usatysfakcjonowana (tutaj miejsce
na twoją szybka myśl, raz – on być dobry w te klocki skoro inne szczytują,
tobie przy nim też to grozi, dwa – on nie być samolubnym samcem szukającym na
takowym portalu „zdobyczy do przedmuchania” skoro tak troszczy się o doznania
innych kobiet, ale tu przemawia twoja wrodzona, dziewczęca naiwność i chęć
zobaczenia w każdym podłym karaluchu człowieka). Lubi miłość francuską i od
tyłu, po czym postawił trzy kropeczki. Wiadomość zakończył: całuje Rafał.
Cadillaczek odpowiada:
może
napisze ci cos o sobie,
tak,
abyś mógł przeczytać o czym powiedziałabym to genialne, tego nie polecam, przy
tym wyszeptałam pierwszy raz świadomie kocham, tego słucham, gdy zasypiam, a
przy tym mam dreszcze, palę kurczaki, gdy w tle słyszę…, a powracam notorycznie
do tego autora i zawsze odkrywam go na nowo…
lubię
się uśmiechać i to jest moje jedyne uzależnienie,
lubię
rozmawiać, ale jeszcze bardziej milczeć z kimś, kto jest mi bliski,
lubię
pić wino wieczorem, gdy leniwie sączy się z głośników męski głos układający
myśli znane mi słowa,
i
lubię pisać, czasami na wesoło, choć teraz pracuje nad czymś co nie jest wesołe
ani ani,
bawią
mnie wypady z dziewczynami na polowania i wtedy najlepiej na świecie podpieram
ścianę, tak przynajmniej kiedyś usłyszałam,
bawi
mnie kabaret moralnego niepokoju i ani mru mru, a do niejakiego wójcika mam
słabość,
smuci
mnie bezsilność,
nienawidzę
ludzkiej głupoty i ludzi wygłaszających swe mądrości na forach internetowych, a
niestety wolność słowa gwarantuje im konstytucja,
zastanawia
mnie fakt, dlaczego jeszcze wpuszczają mnie na basen, skoro nadal nie potrafię
pływać,
fascynuje
mnie chemia pożądania, oksytocyna i endorfiny,
nikogo
nie szukam, powiedzmy, że w celach naukowych przeprowadzam badanie rynku,
mężczyzna
szalenie inteligentny zatrzyma mnie przy sobie na dłużej rozmową, wysoki o
tajemniczym spojrzeniu przyciągnie, a ten z poczuciem humoru i dystansem do
siebie wywoła uśmiech,
czasami
nie piję, a chleję, ale tylko po rozstaniu z kims ważnym, czyli średnio co dwa
miesiące lub z braku nowego porzuconego opijam jego poprzednika,
bywam
ironiczna i czepiam się szczegółów,
kogoś
przeraziły trzy ręczniki w mojej łazience i wypowiedziane żartobliwie „ryśku
umyj rączki przed kolacją”, niektórzy boja się potworów, predatorów, inni
widocznie wody… wszak wolno im,
to
by było na tyle.
Dealer4: noo, a sex lubisz?
Tym razem cadillaczek ruszył z piskiem opon i to na
dwójce przy okazji kasując konto.
Wszak są inne e-komisy.
W komisie dla wymagających tez nie ma lekko.
Rubryka o sobie:
- za spokojna
- za mądra
- za skromna
Jeśli uwielbiasz Feel i Paulę… to jak kula w płot.
Jeśli dżem kojarzy ci się z lodówka i bierdonką to…
kolejne pudło.
Po pierwsze siatkówka – rekreacyjnie biegam w
sobotnie ranki z siatkami z warzywniaka.
Po drugie – Reksio i muminki, choć gumisie też wydają
się w porządku.
A i najważniejsze, jeśli stwarzasz sobie problemy
tam gdzie ich nie ma, nie sprowadzajsobie kolejnego na łepetynę i nie pisz.
Rubryka wymarzony partner:
• Zasada
nr 1- uwielbia spalone kurczaki, bo kucharka ze mnie żadna
• Zasada
nr 2 – nie mówi, że zrobiłam najokropniejsza jajecznicę na świecie, kochanie
patrz pkt 1!
• NIE
WYPOWIADA MAGICZNEGO „NA ZAWSZE” I NIE SPIER… PO JAKIMŚ CZASIE (pozdro dla
niejakiego Księcia)
• Leniwa
jestem i więcej nie napiszę, ot!
Rubryka więcej o mnie:
Kocham fora internetowe! I te na wp i Onecie i w
ogóle jestem boska! Na randkach chłopcy zawsze pytają o hobby, zatem pragnę
donieść, że takowe posiadam! Logowanie! Jestem oryginalna to i oryginalne
zainteresowania! Szukam księcia z krainy kapusty, co by mnie woził samochodem z
kółkiem i mówił, ze pale kurczaki najlepiej na świecie, bo nie wiem czy
wspominałam, że nie umiem gotować, a moje talenty kulinarne nie mieszczą się w
przyjętych normach. To by było na tyle, jeśli chodzi o kuchnię. Ale zaraz,
zaraz! Nie używam soli, czyli jest całkiem zdrowo, ale pieprzę co popadnie,
zatem jest i ostro! Szukam oczywiście mężczyzny dojrzałego, co by mnie
utrzymywał i dawał na waciki, bom dusza artystyczna, a sprawy przyziemne typu
rachunki, kredyty są mi obce, bo nie każdy musi mieć głowe do matematyki.
Jednak miewam sporadyczne kontakty z liczbami na paragonach i przyznam, że nie
potrafię na jednym oddechu wypowiedzieć takiej liczby.
Opis własnej osoby:
Zołza, wredna, zdradza i kłamie
Enter, wysłane, zatwierdzone przez moderatora i
czekamy.
Pisze jakiś mercedes do ciebie.
O alchemii pieczenia chleba. Sam go wyrabia bez
użycia maszyny. Jest to mistyczne doznanie. Z samodzielnie uprzednio
nastawionego zakwasu żytniego. Używając jedynie mąki, soli i wody. I o mały
włos byś się nabrała, bo akurat i dla ciebie magia zaklęta jest w tym małym,
stugramowym opakowaniu drożdży, w tej mące orkiszowej, złocie miodu i zapachu
tymianku, gdyby nie dyskretna informacja, że ma… żonę. I widzisz już jak on ten
chleb zagniata, piecze i żona go kroi na podwieczorek, bo on akurat do pracy
wyjść jeszcze musiał. I może zawędruje do ciebie i co, za kromkę chleba będzie
cię zdobywał? Dobre sobie.
Jednak z jazdy próbnej nic nie będzie. Panowie
dealerzy nie potrafią żartować ani śmiać się. Nie używają hamulca nigdy i masz
wrażenie, że tylko reczny im w głowie i postój na parkingu. Ale, ale. Zauważ, w
komisie maja wyszukiwarkę. Co za rarytas! Klikasz, a tam sympatycznych skarbów
co niemiara! I możesz sobie wybrać wiek delikwenta określony w przedziale od
do. Wzrost, taki, który akurat ci odpowiada jak jesteś w szpilkach (czyli do
swojego wzrostu dodaj dziesięć centymetrów i do tego dziesięć – piętnaście dla
niego) lub jak biegasz boso (on się może wówczas garbić, wiec nie należy mu
centymetrów odejmować!). Czy ma być magister, doktór czy licencjant. Czy lubi
nutellę albo pomidory? Co tylko zechcesz wpisujesz, klikasz i wyskakują ci…
różni panowie.
Są i tacy w stylu globtrotera niczym Baltazar Gąbka,
podróżują, szukają przygód, rozpoznasz po zdjęciu na pustyni z wielbłądem w tle
i szmatą na głowie. Lubia wyzwania, adrenalinę i szybko się nudzą. Ci chłopcy
rzucają, nie są porzucani.
Znajdziesz również liczną grupę „na lalusia
smerfusia” – zdjęcia przed lustrem w łazience lub licznych łazienkach,
podejrzenie, że jest to banda hydraulików lub ekipa z programu Usterka. Nawet
nie zauważy kiedy odejdziesz. Prawdopodobnie będzie wówczas robił kolejną fotkę
na tle armatury łazienki.
Będą i profile a’la romantisze style. Pan na tle
widoczka gór, morza z marzeniem lub obłędem w oku, nieco scary. Deklaruje, że
lubi spacery i podobne eco przyjemności. Typ nostalgiczny. Sentymentalny.
Ryzyko beksy.
Być może spotkasz Rumcajsa co poszukuje swojej
Hanki. Zbójeckie spojrzenie, lekki zarost i bezpośredni w kontaktach. On nie ma
czasu na pitu pitu. Akcja – reakcja, a potem skok do lasu. Naturysta. Lubi
zwierzęta – jeść. Poluje… na kobiety.
Wulkanizacja
Paliwa na e-podróże wystarcza na dwa, trzy dni.
Kolejne kilometry, nowi dealerzy, autostopowicze zaczynają Cię nużyć, a obawa,
że jeszcze jakiś znajomy rozpozna twoją rejestrację i dopiero wówczas często
gęsto będziesz musiała się z tego tłumaczyć jest tak silna, że w pospiechu
zacierasz wszelkie ślady pozostawione przez opony twojego cadillaczka.
A nuż jak już będziesz sławna i jeszcze Kuba
Wojewódzki ciebie o te sympatyczne portale zapyta, co mu powiesz? Że taka
zdesperowana byłaś? Eee, on pewnie będzie wiedział, że przeprowadzałaś badania
w celach naukowych. A teraz wyobraź sobie jak Magda Mołek przeprowadza z tobą
wywiad.
Mołek: [miejsce na twoje imię], czy kochałaś już
kiedyś tak bez opamiętania?
Ty: Magdo, wierzę, że ta największa nieszczęśliwa
bądź szczęśliwa miłość jest jeszcze przede mną! Ach!- tutaj rzucasz
nostalgiczne spojrzenie w stronę telewidzów do kamery nr 3 i powtórzysz raz
jeszcze - wszystko przede mną Magdo – i ponownie rzucasz liryczne spojrzenie,
tak by widz mógł dojrzeć ból egzystencjalny w twym oku. Ach, ach, ach i po
trzykroć ach!
I
teraz spoglądasz w lustro i widzisz to samo co rok temu o tej porze.
Przesilenie i znów utyłaś. Grrrr! I krzyczysz:
- Czy do jasnej cholery, q…nędzy, komuś by
szkodziło, gdybym była mniejsza objętościowo? No pytam, czy komuś by to
przeszkadzało? A mam ochotę bluzgać, to i będę bluzgać, q[pi pi pi] ja [pi pi
pi], czy ktoś miałby mi za złe gdybym ciągle ważyła 48kg?A tu chudnę, tyję,
chudnę, tyję i jak mam nie mieć depresji, huśtawki hormonów, skoro ani do
depresji nie mam dobrych warunków, ta wymaga stałego tycia, ani do huśtawek
hormonów, bo te tez wybredne [pi pi pi] jedne!
Nagle
wszystkie twoje myśli zaczynają obracać się wokół chałwy waniliowej za ponad
dwa złote, ukrytej na dolnej półce w sąsiedztwie mieszanki warzywnej w słoiku
na sałatkę z majonezem. I już przepadłaś. I widocznie i ciebie dopadł kryzys i
pora oddac opony do wulkanizatora. A że wiosna nadeszła, to pora rozliczyć
pierwszy kwartał roku, zatem:
- romansów zero, null, nic
- potencjalnych książąt z bajki - brak
- trzy dodatkowe kilogramy i stan ten ulega bodajże
ciągle pogorszeniu dla ciebie, a poprawie na rzecz tłuszczu
- natrętne myśli o czekoladzie – prawie codziennie
- słabość i głębokie wzdychanie do Brada Pitta –
nagminne
- nowe rozstępy na biuście demonstrujące swoją
obecność - są
- pomarańczowa skórka na udach błagająca o krem z
reklamy goodbay cellulite – obecna
Pozostają
marzenia. W tamtym świecie jesteś kobieta sukcesu, masz pracę, dziecko,
cudownego faceta… Masz tez problemy rzecz jasna jak każdy. A to była dziewczyna
wydzwania do twojego faceta i próbuje go zbałamucić, za to ciebie próbuje
uwieść twój wspólnik, basen nie jest wyczyszczony na czas, nie masz już ochoty
pojawiać się na bankietach, dość masz szpilek i rozmiaru 36, bo po porodzie nie
możesz utyć, żal… I tych kwiatów przysyłanych na widok, których mąż dostaję
białej gorączki i ataku szału, bo jest cholernia zazdrosny o swoja księżniczkę,
też masz dosyć. I drażnią ci dziennikarze, biegający i błyskający ci tymi
fleszami przed oczyma… Problemy, któż ich nie ma, nawet w marzeniach się
pojawiają…
Życzę Wam takich problemów w naszej codziennej
rzeczywistości!
Czuwaj!
Z poważaniem,
Stara panna póki
co na wydaniu, zmuszona wywoskować wąsik dziś znad górnej wargi, bo okropniasty
i sztywny włos z brody wyrwała rankiem
(miejsce
zbrodni- okolice szafy, narzędzie pęseta, ofiara – kłaczek),
Przytłoczona
kilogramami i posuwana jedynie przez czas żegna Was dziś
Majonezoholiczka
Ps. A dla tych wszystkich, którzy zastanawiaja się czy Mr Schaboffy jest zdrowy, polecam artykuł:
Subskrybuj:
Posty (Atom)